Gdy w brzuchu mrowi, a ręce drżą. O strachu

Wrócił, nie wytarł butów i rozsiadł się wygodnie. Nie muszę na niego patrzeć. Od samej myśli, że jest, boli brzuch, trzęsą się ręce, a nogi wrastają w ziemię. Mówi mi, co mam robić. Nie chcę znów tego słuchać i próbuję się go pozbyć. Też nie słucha. I tak się rozmawia ze strachem. Nawet nie chodzi o pokonywanie wielkich barier, nie dyskutujemy o odważnych czynach. Ja tylko boję się równo stanąć na obu nogach. Potem na jednej, tej mniej sprawnej, lekko zgiętej. Dalej zrobić krok do przodu, do tyłu. Wspiąć się na palce. Wejść i zejść ze stopnia. Wyprostować kolano. Zrobić przysiad, równo obciążając nogi. Potem wykrok, pamiętając o utrzymaniu kolana w osi. Z każdym prostym ruchem wyobrażam…Continue reading Gdy w brzuchu mrowi, a ręce drżą. O strachu

Co mi dolega, gdy swędzi w głowie? O kreatywności

Widzisz dwie siwe kobiety. Jedna z nich ma krótkie włosy, jest ubrana w elegancki garnitur, nosi szpilki i złotą biżuterię. Prowadzi firmę kosmetyczną. Właśnie siedzi za biurkiem i rozmawia ze swoim zespołem o nowej linii produktów. Wieczorem będzie odpoczywać na sofie z kieliszkiem wina. Druga ma długie, rozpuszczone włosy, nosi ogrodniczki, w jej uszach wiszą kolorowe kolczyki, a na rękach dzwonią etniczne bransoletki. Właśnie rozpakowała torbę z ekologicznymi warzywami, zaraz zapali skręta i zasiądzie w kąciku do medytacji. Jak myślisz, która z nich maluje obrazy? Kreatywność zarezerwowana dla artystów i dziwaków? Serialowe bohaterki Grace i Frankie to przeciwieństwa. Szkoda, że tylko jednej z nich scenarzyści pozwolili kreatywnie i twórczo spędzać czasu.…Continue reading Co mi dolega, gdy swędzi w głowie? O kreatywności

Kontrolerka loków

Jeśli chodzi o osiągnięcia tego roku, to mogę się pochwalić, że opanowałam nowy język. Nauczyłam się biegle mówić po WŁOSOMANIACKU. Nie robię już wielkich oczu na widok słów: rypacz, myjadło, glutek, aktywator skrętu, stylizator, wcierka, mycie OMO, plopping, gniotu-gniotu i reanimacja skrętu. Wiem, co to znaczy olejować na podkładzie, suszyć z dyfuzorem i odgniatać sucharki. Wiem, po co włosom laminowanie i chelatowanie oraz sprawdzanie temperatury punktu rosy. Znam słowa-zmory: przyklap, przesusz, przeproteinowanie, przeemolientowanie, przenawilżenie lub puch. Ale o czym w ogóle mowa? O włosach i sposobach na mycie, suszenie i układanie tak, żeby wydobyć z nich naturalny potencjał. Często wychodzą fale lub loki, bo te nielubiane włosy, co są kupą siana nie do ułożenia w żaden…Continue reading Kontrolerka loków

Opowieści o zwyczajnym papierze toaletowym

Kocham reklamę papieru toaletowego Foxy. To toksyczna miłość, bo budzi we mnie zgryźliwego hejtera. Oglądam tę ckliwą historię tylko po tą żeby potem mamrotać pod nosem odpowiednie przekleństwa i komentarze. Historia opowiedziana jest z perspektywy papieru znajdującego się w łazience. Pierwszy obraz – kochająca się para wprowadza się do nowego gniazdka, kobieta wiesza papier na uchwycie i wprawia go w ruch. Następny – panna młoda w towarzystwie druhn przygotowuje się do najważniejszego dnia w życiu. Dalej – para radośnie wpatruje się w test ciążowy. Kąpiele bąbelka. Przeprowadzany wspólnie remont. Pierwsze golenie. Sceny zmieniają się jak w kalejdoskopie wraz z niekończącą się rolką papieru. Foxy – zawsze blisko…Continue reading Opowieści o zwyczajnym papierze toaletowym

Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu

Kiedyś ten tytuł felietonów Masłowskiej był śmieszny, metaforyczny, przewrotny, czytanie ich wśród ludzi, demonstracyjnie prezentując okładkę sprawiało, że patrzono się na ciebie, jak na wariatkę. A dziś każdy może dopisać swój własny, dosłowny i wcale nie ironiczny odcinek. Ten czas miał wyglądać inaczej. Początkiem kwietnia według planu powinnam wydłubywać z zębów resztki pizzy neapolitańskiej oraz leżeć z celowo rozoranym i regenerującym się kolanem, otoczona prywatną opieką pielęgniarską duetu siostra-szwagier. Plan był dopracowany już całkiem szczegółowo (brakowało tylko osoby chętnej do podawania zastrzyków przeciwzakrzepowych) i oczywiście się posypał, bo co? Bo pandemia. W związku z zaistniałą sytuacją każdy miał coś oczywiście do powiedzenia…Continue reading Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu

Jak korzystać z windy bez uszczerbku na zdrowiu

Dzisiejsza historia zacznie się od mocnego żartu na wstępie. Trafiłam do pracy, w której ceni się punktualność. Zabawne, nie? Chcąc nie chcąc, dostosowuję się do zasad tej gry, w której jeśli mam zacząć o 9.00, to znaczy, ze o 9.00 siedzę przy biurku i jestem zalogowana do wszystkiego, do czego muszę być zalogowana, zwarta, gotowa, zadowolona i pełna energii by znowu budować nowy dzień, nowy nowy dzień. No no, żartuję, oczywiście nikogo interesuje, czy jestem szczęśliwa i zmotywowana, po prostu mam tam być siedzieć o czasie. Na wygraną składa się wiele różnych elementów. Niektóre są oczywiste, jak wstanie zaraz po budziku, umycie włosów już wieczorem, sprawne wyjście z domu, żeby nie pędzić na tramwaj. Niektóre…Continue reading Jak korzystać z windy bez uszczerbku na zdrowiu

Co robi się przez 10 dni, gdy nie nie robi się nic, tylko oddycha – FAQ

Jak przetrwać 10 dni ekstremalnego oderwania od świata i jak stamtąd nie uciec? Cóż, nie jest łatwo. Chyba od początku każdy myśli o rezygnacji. Brak jakiejkolwiek rozrywki, bodźców które pozwoliłyby się oderwać, przyjemnych rozpraszaczy potrafi dać w kość, głowa się buntuje i podsuwa różne myśli. Po kilku dniach przychodzi ból od kilkunastu godzin siedzenia na ziemi. Tęsknota. Złość. Znudzenie. Mnie pomagała świadomość, że z dnia na dzień zauważałam zmiany i mimo wszystko coś się działo, strasznie ślamazarnie, ale jednak. Poza tym byłam ciekawa, jak to się skończy. Co się zmieniło po kursie? Przez pierwszy tydzień po powrocie potrafiłam o niczym nie myśleć. W podróży powrotnej siedziałam w pociągu, patrzyłam…Continue reading Co robi się przez 10 dni, gdy nie nie robi się nic, tylko oddycha – FAQ

Co robi się przez 10 dni, gdy nie nie robi się nic, tylko oddycha – vipassana w praktyce

Uwaga! Ujawniam tu sporo informacji, jak przebiega kurs vipassany. Są też opisane moje i tylko moje, subiektywne odczucia. Jeśli zastanawiasz się nad uczestnictwem w kursie, pomyśl, czy na pewno chcesz je znać. Ja bym chyba nie chciała tego wszystkiego wiedzieć; możesz niepotrzebnie się na coś nastawić.  Przed vipassaną byłam ze znajomymi na wakacjach. 10 dni na Korfu, zjeździliśmy całą wyspę, zjedliśmy tony sałatki greckiej i souvlaków, piliśmy wino, pływaliśmy, opalaliśmy się, robiliśmy durne foty, nurkowaliśmy. Moc wrażeń. Pod koniec uświadomiłam sobie, że dokładnie taki sam czas wkrótce spędzę w jednym miejscu, siedząc na tyłku 10 godzin dziennie, sama ze swoją własną głową, bez opcji ucieczki czy radosnego rozproszenia się. „Nie…Continue reading Co robi się przez 10 dni, gdy nie nie robi się nic, tylko oddycha – vipassana w praktyce

Co robi się przez 10 dni, gdy nie nie robi się nic, tylko oddycha – vipassana w teorii

Vipassana. To hasło słyszałam już kilka lat temu. Wiedziałam, że wiąże się medytacją, odosobnieniem, restrykcyjnymi zasadami podczas trwania kursu, na którym uczy się tej techniki. Ktoś ze znajomych w tym już uczestniczył, coś tam obiło się o uszy. W internecie toczą się dyskusje, czy jest to sekta, czy nie. Kurs vipassany w teorii Od dawna chciałam się wybrać się na 10-dniowy kurs dla początkujących. Czemu? Nie wiem, z ciekawości. Nie byłam w stanie sobie wyobrazić, co może się dziać z człowiekiem, który kilkanaście godzin dziennie spędza się na medytacji i nie robi nic innego. Ale odkładałam to na później, zawsze albo szkoda mi było urlopu, ale działo się coś ważniejszego. Na kurs w Polsce trudno jest też…Continue reading Co robi się przez 10 dni, gdy nie nie robi się nic, tylko oddycha – vipassana w teorii

Związki przyczynowo-skutkowe, studium przypadku

Mądrzy ludzie mówią, że wszystko dzieje się po coś. Najwyraźniej do nich nie należę, bo uważam, że jeśli można uniknąć czegoś, co powoduje negatywne emocje czy przykre przeżycia, to czemuż by nie. Nie sądzę, że cierpienie uszlachetnia i hartuje. Wolałabym być szczęśliwym, beztroskim głupcem bez bagażu doświadczeń i odbierać telefony o niespodziewanej porze bez ścisku żołądka i myśli „co stało się tym razem”? Ale jest jak jest. Dlatego analizując ostatnie wydarzenia i starając się wyciągnąć z nich coś pozytywnego dla siebie dochodzę do wniosku, że moja siostra znalazła się w szpitalu* po to, żebym nauczyła się liczby pi do 30 cyfr po przecinku. Najwyraźniej kiedyś w życiu do czegoś mi się to przyda. A jak do tego doszło? W trzech…Continue reading Związki przyczynowo-skutkowe, studium przypadku