Wrodzona wiotkość więzadeł

Mam pewną przypadłość. Dysponuję pamięcią psychopaty. Na podstawie skojarzeń potrafię odtworzyć niektóre wydarzenia i powiedzieć, co robiłam 8 lipca 2014 roku. Albo 19 grudnia 2017 roku. Stąd bez trudu i bez zaglądania w kalendarz mogę powiedzieć, gdzie byłam rok temu. Rok temu to wszystko się zaczęło. Sierpień 2018 to powrót, przeprowadzka, nowe życie, nowa ja. Z tej okazji chciałam napisać post podsumowujący. Miał on wyglądać mniej więcej tak: W pierwszym sezonie obserwowaliśmy, jak bohaterka powraca do miasta, które zna. Energicznie osadza się na nowo. Odnawia stare kontakty, wydeptuje nowe ścieżki. Popełnia te same błędy, ale tym razem mądrzejsza o nabyte doświadczenie, popełnia je z pełną…Continue reading Wrodzona wiotkość więzadeł

Problemy zdrowotne są wśród nas

-Wiesz, chyba mam problemy z wątrobą… – zaczęła się rozmowa. -U mnie ostatnio też coś się dzieje. Nie trawię czosnku, budzę się o 2-3 w nocy. Chipsy jedzone po 20 to morderstwo dla żołądka. Ostatnio coraz częściej jestem świadkiem takich rozmów. Moich znajomych lawinowo porywają problemy zdrowotne i wciągają tematy medyczne. Wypadające dyski, odsłaniające się szyjki zębów, zgagi, niestrawności to tylko kilka haseł, które się przewijają. Coraz więcej osób w moim otoczeniu zaczyna gorączkowo dzielić się szczegółami chorób, niesprawności poszczególnych narządów i u jakiego był ostatnio lekarza. Krótko mówiąc – starzeją się i powoli rozkładają. Czasy, gdy można było…Continue reading Problemy zdrowotne są wśród nas

Mała czarna

Dzisiaj sobota robocza. Korzystam z kilku wolnych minut przed 9 rano i decyduję się na kawę z Żabki, żeby przywrócić się do żywych. Nie wiem jak to działa, ale niezależnie od lokalizacji, za każdym razem, gdy wchodzę do Żabki, uderza mnie nonszalancja bijąca z okolic kasy. Tego nabywa się chyba automatycznie wraz z zaciągnięciem do pracy. Tym razem za kasą mężczyzna, ciemnowłosy, lat na oko ok. 30. Rozmawia zajadle na messengerze, ale jest całkiem spoko, bo gdy widzi mnie przy kasie, to przerywa. To ja mówię, poproszę kawę, on mówi 4,99. Gramy swoje role świetnie, on czy może być winny grosika, ja że tak, tak. Nie wiem, który wybrać kubek, więc pytam, odpowiada mi, wszystko jest super. W końcu…Continue reading Mała czarna

W pogoni za piniądzem

„Rzuć pracę i zostań blogerą” – mówili. Ja na to – „Oto jestem”. Może nie do końca tak to wszystko wyglądało i nie do końca właśnie taką miałam motywację, ale fakt faktem, jestem bezrobotna. Piękny stan, gdy można się skupić na rzeczach istotnych, pięknych i dobrych. Czyli głównie na leżeniu, skrolowaniu stron przeróżnych i zastanawianiu się, czym tym razem zająć bezcenny czas pozostały do emerytury. Po 3 dniach ma się dosyć ma się go dosyć, błaga o koniec tej męki i jest się skłonnym zgodzić na jakiekolwiek zajęcie. Ale czysto teoretycznie to w sumie, czym tu się martwić? Jak mówi klasyk, jeżeli nie mam na utrzymaniu rodziny, nie grozi mi głód, nie jestem Tutsi, Hutu ani żadne te sprawy, wystarczy,…Continue reading W pogoni za piniądzem

Never don’t give up

Przeanalizowałam ostatnio opinie i komentarze o tym, co tu się wyprawia. Przeważają dosyć gwałtowne reakcje – coś o popłakiwaniu się, sikaniu w gacie, popluciu ekranu. Dobra, wiem, że tworzę śmiechowy lol-content. Sama tak się bawię przy pisaniu notki w weekend, że jeszcze w poniedziałek turlam się ze śmiechu i nie mogę trafić w przycisk „opublikuj”. Udaje mi się jednak powstrzymać przy tym swoją fizjologię. Ale dziś w trosce o dobro wszystkich, będzie temat poważny. Dziś będzie o tym, jak staję się dzikiem. Możesz być kimkolwiek chcesz, musisz jedynie zdecydować. Zaczęłam uprawiać sport. Tak systematycznie, z wyznaczonym celem i progresem. Robię formę życia. To był mój plan na ubiegły rok, kiedy…Continue reading Never don’t give up

Najmilsza rzecz pod słońcem

Zima, styczeń, mróz. Od niedawna do mojego standardowego sezonowego zestawu wyjściowego (kurtka z podpinką po kolana, wełniana czapa, szal do okutania, rękawice po pachy) dołączył niezbędnik każdego Krakusa, który nie chce umrzeć charcząc i łapczywie łapiąc powietrze. Troskliwy Mikołaj przyniósł mi w prezencie chustę przeciwsmogową. Od tego momentu każde wyjście z domu poprzedzone jest sprawdzeniem stanu powietrza w 3 aplikacjach, wyjrzeniem przez okno, oceną sytuacji i decyzją, czy dziś się w nią uzbrajam. Operacja jest pracochłonna, bo trzeba ten kawał materiału nałożyć w odpowiedniej kolejności (po czapce, przed szalikiem), przyłożyć do odpowiedniej części twarzy, zawiązać, wyregulować żeby nie cisnęło w nos, a zarazem nie przepuszczało powietrza nie tam gdzie trzeba, no i nie zapomnieć oddychać. Początkowo nieumiejętnie się nią…Continue reading Najmilsza rzecz pod słońcem

Byłam recydywistką.

Listopad. Naprawdę fajnie mieszka się w Krakowie o tej porze roku. Zmrok zapadający o godzinie 16 uzasadnia przesypianie połowy dnia. Przestrzegam sumiennie zaleceń się niewychodzeniu z domu, żeby się zanadto nie struć. Normy zanieczyszczenia powietrza przekroczone o 500%, zero słońca. Zero wyrzutów sumienia, że zaleganie w bambetlach godzinami jest złe, że powinnam gdzieś wyjść, do świata, do ludzi, nie daj Boże pobiegać albo chociaż się przejść. Wszystko w trosce o własne zdrowie. Już i tak się narażam, poświęcając łącznie 6 minut dziennie na drogę do i z pracy. W to mi graj! Czas w domu spędzam na wciskaniu play, pauza, next. Ostatnio nadrabiam zaległości filmowe. Jakoś najlepiej mi wchodzą polskie komedie romantyczne z ostatnich…Continue reading Byłam recydywistką.

Nie uwierzycie, co się zdarzyło, gdy nie miała o czym napisać. Wstrząsające wideo…

Nie wiem jak się sprawy mają u innych znanych i lubianych blogerów, ale ja to mam wrażenie, że nie jest łatwo. Człowiek siedzi, myśli, szkicuje, trzyma się ustalonego planu i dodaje ten nowy post regularnie co kwartał. A w międzyczasie przychodzą wiadomości. Weź coś napisz, kiedy nowy post, bloga aktualizuj, znowu się opierdalasz? To ja w te pędy, migusiem do klawiatury, nie chcę przecież budzić rozczarowania. I tak sobie myślę (siedzę i myślę, cytując klasykę polskiej piosenki), którą historię tym razem ubrać w ładne słówka. Przedstawić raport z prób wdrażania się w codzienne, rutynowe życie? Narysować wykres spadającej energii życiowej, która obecnie utrzymuje się na poziomie zdychającej, rozdeptanej żaby? A może opisać,…Continue reading Nie uwierzycie, co się zdarzyło, gdy nie miała o czym napisać. Wstrząsające wideo…

Żyła długo i szczęśliwie

Euforia, fajerwerki, oklaski. Udało mi się opowiedzieć bajkę z happy endem, którą można zakończyć słowami „i żyła długo i szczęśliwie”. Kolejna opowiastka jeszcze tylko doda cukru do tego magicznego świata pełnego synchroniczności, pięknych zbiegów okoliczności i spełniających się życzeń. Pierwsze minuty nowego życia w Krakowie były ciężkie i wystawiły mnie na próbę. Wysiadłam z pociągu i skierowałam się w stronę przystanku tramwajowego. Zawsze kupuję bilet, jak porządny obywatel i osoba panikująca na widok kanarów – nawet z ważnym biletem w ręce. Doznałam prawdziwego dramatu, ponieważ automat zjadł mi 5 zł i nie chciał oddać. Pomyślałam, że świetnie się zaczyna, jednak postanowiłam nie dać zbić się z tropu i swojego…Continue reading Żyła długo i szczęśliwie

Earn, eat, pray, love. Historia o tym, jak nie pojechałam w podróż. [2]

Już podczas pobytu w Szwajcarii zaplanowałam sobie kilka atrakcji na najbliższy czas (oprócz Wielkiej Podróży, oczywiście). Wiedziałam, że moją bazą  będzie Gorzów. Wiedziałam, że jestem tam w stanie wytrzymać około tygodnia, potem dla zachowania równowagi swojej i otoczenia trzeba się ewakuować. Po wstępnej aklimatyzacji na polskiej ziemi wyjechałam więc na zasłużone wakacje. Gorzów-Kraków-Marrakesz-Agadir-Warszawa-Korfu-Warszawa-Gorzów. Majówka zaczęła się dla mnie w połowie kwietnia i trwała 3 tygodnie. Torby dopasowane do wymiaru bagażu podręcznego mieściły zaskakująco dużo rzeczy. Dużo słońca, dużo czasu z przyjaciółmi, dużo jedzenia. Widziałam pustynię i ocean. Jechałam na wielbłądzie, byłam w autentycznym hammamie dla lokalsów i zostawiłam tam obrzydliwie dużo złuszczonej…Continue reading Earn, eat, pray, love. Historia o tym, jak nie pojechałam w podróż. [2]