10 wstydliwych faktów o pisaniu

  1. Nigdy nie uważałam, że lubię albo że umiem pisać. Na samą myśl o pisaniu odczuwałam wstręt, bo kojarzyło mi się z obowiązkiem stworzenia pracy na zaliczenie w określonym terminie. Szkolne wypracowania traktowałam jak zło konieczne, stanowczo nie chciało mi się wymyślać alternatywnych losów Rogasia z Doliny Roztoki ani rozprawiać o siłaczce. Dlatego większe prace pisemne zostawiałam na ostatnią chwilę i ostatniego dnia przed upływem terminu beztrosko komunikowałam mojej rodzicielce-polonistce, że mam na jutro napisać wypracowanie. To, co się działo przez kilka kolejnych godzin, niech zostanie między nami, ale na pewno nie skłoniło mnie poprawy ani systematycznej, regularnej pracy. W późniejszych etapach edukacji radziłam już sobie sama – jako tako, ale nigdy z przekonaniem.
  2. Warsztat szlifowałam za to po godzinach, regularnie i sumiennie klepiąc w klawiaturę. Było to radosne pitolenie ze znajomymi na komunikatorze; zaczęłam od Gadu-Gadu.
  3. Jestem typem gramatycznej nazistki i przypuszczam, że mam to w genach. Jako córka polonistów pewnie uczyłam się czytania na książce do gramatyki i słowniku ortograficznym, a rodzice testowali na mnie przygotowywane na lekcje dyktanda, kazali rozkładać zdania wielokrotnie złożone albo poprawiać zeszyty swoich uczniów. Do dziś umiem przez sen wyrecytować zasady tworzenia imiesłowów przysłówkowych współczesnych i uprzednich oraz przymiotnikowych czynnych i biernych. Recytując, ziewnę. Wyrecytowawszy, spokojnie zasnę.
  4. Jednak nikt nie jest idealny i bezbłędny. Zwykle po opublikowaniu wpisu dzwoni do mnie mama i każe poprawić błędy, które zauważyła w tekście. Dlatego jeśli z tymi imiesłowami jednak coś pokręciłam, to na pewno nie zostanie to pominięte.
  5. Puryzm językowy i perfekcjonizm bardzo blokują i spowalniają proces pisania – nieważne, czy chodzi o wpis na bloga, mail czy komentarz pod zdjęciem. Trudno jest mi skupić się na treści i popłynąć, gdy co chwilę czytam dopiero co napisane zdanie i je poprawiam, żeby brzmiało idealnie. Rewolucyjną wskazówką było dla mnie to, że pracę nad tekstem można podzielić na etapy: flow i redakcję. Już czasem udaje mi się podczas etapu flow robić błędy w tekście lub przekręcać litery, co jest dla mnie dużym sukcesem.
  6. Będąc na trzech różnych kierunkach studiów nie napisałam ani jednej pracy magisterskiej. Praca nad tak długą (jak mi się wtedy wydawało) partią tekstu była dla mnie nie do przejścia.
  7. We wczesnych latach dwudziestych pisałam coś na kształt pamiętnika. Jako skrajnie skryta introwertyczka nie dzieliłam się z ludźmi swoimi problemami, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że je mam i mogłabym o nich porozmawiać. W bardzo ciężkich momentach, gdy nie wiedziałam, co mnie przygniata, przerzucałam to na papier. Łącznie na przestrzeni kilku lat uzbierało się kilkanaście wpisów. Odkryłam je po 10 latach i byłam nimi poruszona – z jednej strony bijącym z nich nieszczęściem i smutkiem, z drugiej strony dobrą formą przekazu. Stylistyka i ortografia 10/10, nawet w najgłębszym dołku. Dziś wiem, że to zapisy dokumentujące epizody depresji.
  8. We wczesnych latach trzydziestych uznałam pisanie za czynność całkiem atrakcyjną. Głównie dlatego, że mi wychodzi (tak wtedy myślałam). Od tego czasu średnio raz na miesiąc mam kryzys twórczy, raz na kwartał czuję że się skończyłam i inni robią wszystko lepiej, a raz na rok mam ochotę rzucić to w diabły, bo i tak nie publikuję regularnie.
  9. Atrakcyjne jest też to, że dzięki pisaniu zaczęłam bardziej interesować się otaczającym mnie światem. Wcześniej rzeczywistość nie przyciągała mojej uwagi. Okazuje się, że umiem sklecić całkiem zgrabne historie na podstawie obserwacji zwykłych, codziennych rzeczy, a inspiracją do tekstu może być rozmowa podsłuchana w tramwaju lub kupowanie papieru toaletowego. Dzięki pisaniu lepiej mi się żyje.
  10. Najfajniejsze w pisaniu dla mnie jest to, że ktoś inny ten tekst przeczyta. Fakt, że mogę wzbudzić w innym człowieku emocje przez opublikowanie tekstu i czytać Twoje komentarze to największa zaleta istnienia internetu (tuż przed oglądaniem filmików z kotem uciekającym przed ogórkiem). Do moich ulubionych należą: 'sikam ze śmiechu’, 'poplułam monitor’, 'jestem twoim fanem’. Gdy je czytam, to ego pruje mi w kosmos i przybijam sobie samej piątkę.