Skończyłam 34 lata. Co dalej?

2 listopada 2020 roku skończyłam 34 lata. W tym wieku moja mama miała trzyletnią córkę, urządzała mieszkanie, cieszyła się z wyboru papieża Polaka i pracowała w podstawówce, będąc wychowawczynią klasy 7a oraz szczepową. Moja siostra, mając 34 lata, chodziła z domu do roboty i wracała z roboty do domu; w weekendy czasem chodziła do roboty, czasem nie, ale zawsze wracała do domu. Z kolei Michał Wiśniewski na tym etapie życia miał już za sobą udział w reality show „Jestem, jaki jestem”. A co ja robię?

Nic specjalnego. Liczę. Wychodzi mi, że od 16 lat jestem dorosła, a za 16 lat będę obchodzić pięćdziesiątkę. Uznałam, że nadszedł moment, w których chcę sprawić sobie prezent i wreszcie zacząć czuć się ze sobą dobrze. Czy coś mi w tym przeszkadza? Tak. Wstyd.

Wstydzę się w sobie wielu rzeczy. To nie jest przyjemne uczucie, raczej uwierające, takie do zawiązania w supełek i ukrycia gdzieś głęboko. O wiele łatwiej jest udawać, że nie istnieje i je przemilczeć. Pali skórę, gdy wyciągnie się je na wierzch.

Rzadko komuś się zwierzam. Rzadko w ogóle się odzywam. Milczenie to jedno z naturalnych mi zachowań, które też przez długi czas też było moim powodem do wstydu. Mówienie nigdy nie było ani nie będzie moją mocną stroną. O wiele łatwiej przychodzi mi pisanie i chwalę dzień, w którym to odkryłam. Wreszcie poczułam się normalnie. To pisanie jest moją naturalną formą wyrazu i komunikacji ze światem. Dodatkowo odczuwam dziwną przyjemność, wręcz dziką satysfakcję z uzewnętrzniania się w internecie. Lata milczenia znalazły tu swoje ujście. Dlatego potrzebuję opisać wszystko to, co mnie uwiera, a czego nigdy nie powiedziałam na głos.

Nie robię tego bez strachu. Z rozpędu już teraz wstydzę się wszystkich cudzych opinii, które mogę usłyszeć albo przeczytać. Boję się, że ktoś pomyśli „co za naiwna dziewczyna”. Część tematów, które poruszę, mogą być wręcz błahe, ale z różnych powodów przez lata budziły we mnie wstyd. Zapewne nie jestem w tym odosobniona i znajdzie się też ktoś, kto powie „też tak mam”. Wierzę, że ja – pisząc o nich i ty – czytając, poczujemy się lepiej wiedząc, że siedzimy w tym razem.

Do tego cyklu wpisów przyczyniły się konkretne osoby. Niektóre bezpośrednio, niektóre nie; nie wszyscy tego się dowiedzą. W tym miejscu chcę podziękować:

– moim Rodzicom – to oni sprawili, że pojawiłam się na świecie w tym właśnie czasie,

– Dziewczynom z piątej edycji Klubu Otwartej Szuflady, w której uczestniczyłam. Klimat tej grupy, Wasze historie oraz fala pozytywnych komentarzy sprawiły, że w połowie października pojedyncze myśli zaczęły mi się sklejać się w cały, konkretny pomysł,

– Julii Przyłębskiej i pozostałym członkom Trybunału Konstytucyjnego, Jarosławowi Kaczyńskiemu oraz wszystkim innym politykom i działaczom, którzy doprowadzili do wydania wyroku TK 22 października 2020 roku. Dzięki nim przeszłam praktyczną lekcję pokonywania wstydu. Do tego momentu nie chciałam i nie lubiłam brać udziału w publicznych manifestacjach. Ale tym razem emocje kazały okleić okna plakatami, namalować błyskawicę na maseczce i zaprowadziły mnie na protest. Zabrałam ze sobą garnek i drewnianą łyżkę, żeby nimi hałasować. Oczywiście na miejscu wstydziłam się wyjąć je z plecaka. Czułam się głupio i prawie zrezygnowałam. Przekonało mnie tylko to, że chodziłam z nimi pół dnia po mieście i bolały mnie plecy. Przemogłam się. Zaczęłam rytmicznie uderzać łyżką o garnek, co dawało głuchy, irytujący dźwięk. Po chwili waliłam mocniej i głośniej. Zaczęłam skandować hasła. Zauważyłam, że lubię krzyczeć głośno, jeśli coś mnie uwiera.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *