Byłam recydywistką.

Listopad. Naprawdę fajnie mieszka się w Krakowie o tej porze roku. Zmrok zapadający o godzinie 16 uzasadnia przesypianie połowy dnia. Przestrzegam sumiennie zaleceń się niewychodzeniu z domu, żeby się zanadto nie struć. Normy zanieczyszczenia powietrza przekroczone o 500%, zero słońca. Zero wyrzutów sumienia, że zaleganie w bambetlach godzinami jest złe, że powinnam gdzieś wyjść, do świata, do ludzi, nie daj Boże pobiegać albo chociaż się przejść. Wszystko w trosce o własne zdrowie. Już i tak się narażam, poświęcając łącznie 6 minut dziennie na drogę do i z pracy. W to mi graj! Czas w domu spędzam na wciskaniu play, pauza, next. Ostatnio nadrabiam zaległości filmowe. Jakoś najlepiej mi wchodzą polskie komedie romantyczne z ostatnich…Continue reading Byłam recydywistką.